W zeszły piątek przyszły do mnie dwa kalendarze.
W zasadzie miały teraz przeleżeć u mnie, bo troszkę spraw mi się nagromadziło, z którymi chciałabym się wyrobić, jak najszybciej.
A że z kalendarzem i tak już spore opóźnienie, więc pomyślałam, że nic mu już nie pomoże, ani nie zaszkodzi...
Jednak moja francowata natura, która nie trawi spóźnień, wzięła górę i musiałam do nich przysiąść.
Tym sposobem troszkę podgoniłam...ale tylko troszkę ;0)Tak prezentuje sie kotek listopadowy na kalendarzu AgnieszkiMD
I w towarzystwie pozostałych kolegów
A tak grudniowy na kalendarzu Jeniulki
No i z kompanami ;0)
Mam nadzieję zrobić dzisiaj wpisy do notesików i może jutro uda się je wyprawić do Ani
7 komentarzy:
Ubawiłam się z tej "francowatej" natury ;)
Kociaki milusińskie...
Kiniu, Tobie to się "robota pali w rękach"! Śliczne kociaczki:) Pozdrawiam:)
Śliczne te kalendarze. Ja też mam w planach koci kalendarz, ale z innej serii. Niestety mam ogromne braki czasowe.
o jak ja już dawno nie widziałam mojego kalendarza, kotki wyglądają na nim cudnie :), już nie mogę się doczekać kiedy do mnie wróci :).
Śliczne Ci wyszły. Jejku a ja jeszcze nie mam skończonego całego listopadowego kociaka...
Piękne krzyżyki robisz !!! A koci kalendarz uroczy, jeszcze takiego nie widziałam.
skąd pochodzi ten kalendarzowy wzór?
Prześlij komentarz