Tak, tak, bo było ich dwie ...
Aploch
oraz
Yenulka.
Sprawczynie mojej bytności na wystawie patchworkowej.
Jak pisałam, oprócz chęci podziwiania naocznie pięknych prac, był jeszcze jeden powód, żeby się tam pojawić.
Mianowicie można było na wystawie odebrać kupony rabatowe na kurs szycia patchworku, do którego dziewczyny nie musiały mnie przekonywać.
I tak 28.07. br. miałyśmy okazję spotkać się we trójkę osobiście, na dodatek czegoś się nauczyć.
Kurs prowadziła niesamowicie sympatyczna Julie, która jest Brytyjką. Do dyspozycji miałyśmy nowiusieńkie maszyny firmy Bernina. Szyło się na nich wyśmienicie. Na dodatek miałyśmy możliwość zakupienia różnych tkanin i akcesoriów patchworkowych.
Po prostu dzień był niesamowicie udany (moje bolące gardło przemilczę ;O))
A efekt moich poczynań z maszyną....poniżej
A 30 września druga część :O) Już się nie mogę doczekać.
Dziewczyny jeszcze raz ogromnie Wam dziękuję za przemiłe towarzystwo i wspaniale spędzony czas!!!