niedziela, 20 stycznia 2013

Kolejne egzemplarze


Naparstków oczywiście :O)
Trochę ich się znów nazbierało.
Jak pisałam w paczuszkach od Ani oraz od Yrsy znalazłam coś jeszcze.
Były to właśnie te śliczne maleństwa.
Od Ani, a dokładniej od jej córki Oli. Olu bardzo dziękuję :O)


od Yrsy


i od mojego taty - marokańskie


i z innych stron świata, zakupione w ....Katowicach


Taki przyjechał do mnie z Grecji - dzięki Asiu :O)


W M1 przed świętami było stoisko ze starociami, a ja wygrzebałam to


Reszta to już kupione w sieci


Na razie tyle...półeczka zapełniona, trzeba poprosić tatula o nową :O)

wtorek, 15 stycznia 2013

Dimkowy-RR - grudzień


Grudzień miałam przyjemność haftować na kanwie Lucynki.
Uwielbiam motywy świąteczne, a do tego Lucynka to bardzo bliska mi osóbka, więc przyjemność podwójna :O)
Wianuszek prezentuje się tak


Jak do tej pory nie zawiodłam się żadnym wzorkiem Dimensions, mam nadzieję, że tak już zostanie :O)

niedziela, 13 stycznia 2013

Zapomniany?!


Komentarz o nr 4000 padł na blogu już dość dawno.
I także dość dawno dotarł do Loreny upominek za tenże.
Ja jakoś wymazałam z pamięci fakt, że cokolwiek poczyniłam :O)
Przygotowałam dla niej taki komplecik



Lorenie się spodobał, więc cieszę się ogromnie :O)

piątek, 11 stycznia 2013

Idąc za ciosem


Rozochociłam się robiąc bransoletkę i kolczyki.
Stwierdziłam, że nie taki diabeł straszny...
Sznur koralikowo-szydełkowy poznałam, kulki koralikowe też już robiłam...przyszła pora na jakiś naszyjnik


Nie wiem dlaczego, większość moich wytworów koralikowych jest w zieleniach....
Dziwne tym bardziej, iż kolorystykę dla siebie wybrałabym zupełnie inną.
Cóż ...jedynie słuszne kolory to róż i fiolet...czy też fiolet i róż....
No dobra nie będę ograniczona...dołożę jeszcze turkus i biel.
W skrajnych przypadkach jeszcze pomarańcz.
O rany...gama kolorystyczna mi się rozszerza....

czwartek, 10 stycznia 2013

Zachcianki...

Miewam takowe...i to często.
A w dziedzinie rękodzieła...zastraszająco często.
Zwłaszcza jeżeli dziedzina takowa jest dla mnie podwójnie skomplikowana.
Dlaczego podwójnie?!
A dlatego, iż tak w beadingu, jak i w szydełkowaniu ledwo, ledwo raczkuję, a porwałam się na sznur koralikowo-szydełkowy.
Nie ma to, jak komplikować sobie życie.
Powstał malutki komplecik


Nooooo... nie będę ściemniać...dumna jestem z siebie, że przynajmniej przypomina to, co zamierzyłam zrobić ;O)

środa, 9 stycznia 2013

Moi zdolni chłopcy


Przed świętami z reguły odbywa się mnóstwo konkursów na ozdoby choinkowe.
Moi młodsi chłopcy również brali w takowych udział.
Maruś - najmłodszy - został laureatem w konkursie "Nasza choinka" zorganizowanym przez Dwór Czeczów.
A jego bombka prezentowała się tak


Natomiast Mateusz - średni - zdobył wyróżnienie w wojewódzkim konkursie "Choinkowe dekoracje" zorganizowanym przez MDK w Krakowie.
Mati przyszykował bombkę wykonaną techniką temari


Zdjęcia koszmarne, ale zapomniałam sfotografować bombki jeszcze przed ich oddaniem na wyżej wymienione konkursy, więc nadrabiałam zaległości na rozdaniu nagród :O)

wtorek, 8 stycznia 2013

Postanowiłam


Postanowiłam, że wszelakie zaległości będę nadrabiać w przypadkowej kolejności, przeplatając z pracami bieżącymi, co bym sobie kolejnych zaległości nie zrobiła :O)
Dzisiaj praca robiona tuż przed wigilią.
Pozazdrościłam Gosi bombek dekorowanych wewnątrz. Zakupiłam wszelakie "gadżety", jednak jakoś mi do nich nie było po drodze.
Ale kiedy pani doktor mojej psiny powiedziała, że rano w wigilię mamy się jeszcze pokazać, nadarzyła się okazja, aby przynajmniej spróbować.
Powstała tylko jednak jedyna


Mój małżonek podsunął pomysł, aby w środku oprócz całego zimowego pejzażyku pojawiła się nasza Aurelka.
Ile ja się naszukałam odpowiedniego psiaka...i tak jest ciut za duża, ale już mniejszego nie znalazłam.
Mam nadzieję, że pani doktor się spodobała :O)
Bo mnie robienie tych bombek ogromnie ;O)

sobota, 5 stycznia 2013

DZIĘKUJĘ!!!


Chciałam ogromnie podziękować za wszystkie życzenia jakie do mnie w ostatnim czasie napłynęły.
I te mailowe, smsowe, pozostawione na blogu oraz oczywiście dostarczone przez pana listonosza :O)
A napłynęło ich sporo ze wszystkich zakamarków Polski...ba...nawet świata :O)

Karteczki są przepiękne
od siostry - Edy


od Eli


od Moteczka


od Lucynki


od Coloriny


od Kulini


od Ani


od której też dostałam woreczek, gdzie schowane były cudowne szydełkowe gwiazdeczki


oraz od Yrsy


od której również przywędrował śliczny woreczek


Do jego tajemniczej zawartości wrócę innym razem, jak też do tego co jeszcze znalazłam w woreczku od Ani :O)



Chciałam też wszystkich bardzo przeprosić, że w tym roku, ja nie specjalnie się przyłożyłam do wszelakich życzeń.
Przygotowałam się do tego jak nigdy. Odpuściłam wszelakie fotografowanie, pisanie na blogu, tylko haftowałam maleństwa karteczkowe, żebym mogła wysłać karteczki do wszystkich, do których bym chciała.
Jednak niespełna dwa tygodnie przed świętami, kiedy to w zasadzie zostało mi tylko hafciki ubrać w jakieś kartoniki nasza psinka wylądowała w klinice weterynaryjnej....
Jej stan był krytyczny, trzeba było ją wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej, z której to nie bardzo chciała się wybudzić.
Pani doktor walczyła o nią niesamowicie. Kiedy zaczęła się wybudzać mogliśmy ją wreszcie odwiedzić i ...zaczęła wracać do zdrowia.
Pojawiły się jednak problemy z chodzeniem. Tak jakby miała niedowład w tylnych łapkach.
Kiedy jednak pokonaliśmy i ten problem, pojawił się kolejny ...ostra niewydolność nerek.
Dzięki staraniom pani doktor udało się ją wyciągnąć i z tego.
A wszystko to przez to, że jakiś "życzliwy" człowiek musiał jej podsunąć jakąś truciznę....
W głowie mi się to jeszcze nie mieści, ale taka była diagnoza pani doktor.
Na początku myślałam, że może to my coś zostawiliśmy na wierzchu...jednak odrzuciłam tę tezę, gdyż w zasadzie nie mamy tego typu rzeczy, a to co jest to wszystko pochowane ze względu na dzieci.
Na podwórku też nic by nie znalazła z racji tego, że u nas ze zwierząt nie tylko ona jest.
Nie pozostaje więc nic innego jak celowe działanie jakiejś istoty.
Dalej nie mogę się pogodzić z tym, ile to biedne zwierzątko musiało się nacierpieć.
Na szczęście święta spędziła już z nami i jest taka jak była przed całym zdarzeniem.
A ja z racji tego, że pozbyłam się stresu zafundowałam sobie zaraz po świętach jakiegoś wirusa, który w zasadzie trzyma mnie do dziś.
Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałe i nie będziecie mieć mi za złe braku jakichkolwiek słów ode mnie. 
Wierzę też, że ten rok będzie dla mnie łaskawszy i pozwoli na w miarę systematyczne bywanie na blogach zarówno swoim, jak i Waszych :O)