Powodów, dla których ostatnio rzadko bywałam na blogu, jak zwykle mnóstwo.
Jeden jednak był niesamowicie czasochłonny.
Poproszono mnie o wykonanie metryczki dla chłopczyka.
Żeby nie było jeszcze na grubo przed jego narodzinami.
Z babcią dzieciaczka wybrałyśmy wzór, a ja zabrałam się ochoczo do pracy, zwłaszcza, że padło na Dimensions.
No i klops...pierwszy raz tak długo męczyłam dimkowy wzorek. Tym dziwniejsze, że wszystko mi w nim pasowało - i wzór, i kolory, na dodatek zakupiłam gotowy zestaw, żeby nie musieć się martwić o efekt końcowy, kiedy przyszłoby mi zamieniać na DMC.
I znów z pomocą przyszedł mi wirusik, który mnie tak ładnie zaatakował z końcem kwietnia ;O)
Wreszcie dobrnęłam do końca
Pomimo tych wszystkich niedogodności...uwielbiam ją!!!
Jestem z niej mega zadowolona.
Mam nadzieję, że babcia Kamilka, jak i jego rodzice również będą :O)