Zacznę od ostatniego weekendu, który na długo pozostanie w mojej pamięci.
A to za sprawą
Edytki i jej wspaniałej rodzinki, u ktorych to gościłam.
Troszkę sie obawiałam tego spotkania, bo co innego znać kogoś wirtualnie, a co innego spotkać się z tą osobą twarzą w twarz.
Nasuwa się wtedy mnóstwo pytań...czy będzimy miały ze sobą o czym rozmawiać, czy nie będziemy się czuły skrępowane, no i jeszcze masa, masa innych.
Moje obawy rozwiały się w błyskawicznie. Gadać mogłybyśmy chyba jeszcze z tydzień, a i to by było mało.
Edytka okazała się niezwykle ciepłą, życzliwą i niesamowicie sympatyczną osobą.
Czyli dokładnie taką jaką sobie wyobrażałam :0)
Czasu nie marnowałyśmy, pracowałyśmy dość intensywnie, a nad czym pokażę już niebawem, gdy tylko doprowadzę projekt do końca :0)
Przed wyjazdem przygotowałam dla niej drobny upominek w postaci podkładek pasujących do angielskiej porcelany
Niestety dwa dni szybko zleciały i trzeba było wracać do domu, w okolicach którego zastalam dość ponury krajobraz.
Wiem, że to jeszcze nie jest, aż tak tragicznie, jak w innych miejscach, jednak czegos takiego u nas jeszcze nie widziałam.
My mieszkamy na górce, więc nie doświadczyliśmy żadnych podtopień (tym bardziej, ze nie mamy piwnicy), ale zdjęcia są z miejsc oddalonych od naszego domku jakieś 300-400m.
Generalnie w Krakowie sytuacja jest katastrofalna. Stan wody na Wiśle jest najwyższy w historii. Wygląda to koszmarnie :0( Oby juz przestało padać...